Archive for the ‘Travel’ Category

W góry :)

Posted: 28 sierpnia 2009 in Travel

Czas na urlop. Fakt kolejny 🙂 ale tym razem w górach z Karoliną i Magda. Dokładnie w Górach Stołowych + festiwal podróżników 3 żywioły w Srebrnej Górze.

Wracam 07.09.09. Tego dnia mam też egzamin w Wrocławiu z Exchange 2010.

To był dziwny wyjazd do USA, ponieważ poleciałem tam tak naprawdę na „przedłużony weekend”. Niektórych osób nie da się wyciągnąć na weekend nad morze lub w góry na 3-4 dni, a mi się chciało 😉 do USA. Co więcej od soboty wieczora, bo wtedy doleciałem do Seattle, do wtorku popołudnia zrobiłem około 1000 mil (1609 km) jeżdżąc samochodem tak naprawdę tylko 2 dni!

DSC07697_     DSC07754_
Nissan                                                                                 Wulkan

W tym wpisie opisze Wam 2 moje wycieczki oraz sama jazdę po amerykańskich drogach. Nie będę opisywał wizyty w Microsoft, bo niestety jest to tajne/poufne. Zakupy zrobiłem w Outletach obok Seattle i raczej nic ciekawego w tym nie było, nie licząc tego, że spędziłem tam sporą część jednego z popołudnia ;O.

DSC07688_     DSC07713_
            Wulkan                                                                    Okolice wulkanu

Ale może od początku. Tak jak za pierwszym razem do Seattle poleciałem SAS (Scandinavian Airlines) przez Kopenhagę. Ceny biletów niestety trochę wyższe, bo niestety dolar zdrożał. Jak byłem w kwietniu to kosztował 2 PLN, a teraz 3 PLN! Pierwszy raz skorzystałem z nowego terminala 2 na warszawskim Okęciu i pierwszy raz nie stałem w długiej kolejce. Tym razem na lotnisku pozbawiono mnie nożyka – gratisu z jakieś konferencji. Zapomniałem go wyjąć z bagażu podręcznego.

Ten lot walczył z zachodem słońca jak żaden z moich poprzednich. Jako że wyleciałem z Kopenhagi o 15:30 (UTC+1), a doleciałem o 16:45 (UTC-8) to tak naprawdę przez większość lotu zachodziło słońce.

DSC07752_     _DSC07778_79_80
Wulkan

Po wylądowaniu wypożyczyłem samochód. Miał być Dodge Caliber lub podobny, no i był podobny – Nissan Sentra. Do opcji jaką wybrałem przez Internet dopłaciłem drugie tyle bo taki był koszt porządnego ubezpieczania, które lepiej było mieć. Pierwszy raz byłem kierowcą wypożyczonego samochodu, przynajmniej oficjalnie bo na poprzedniej wycieczce udało mi się poprowadzić samochód po Route 66. Ale teraz byłem jedynym kierowcą! Niestety na poprzednich wycieczkach mało uważałem, bo nawet nie wiedziałem jaki bieg służy do ruszania w automacie. Były P, R, N, D. P oczywiście park, r rear, n odczytałem jako normal i myślałem że ruszy. Niestety stał w miejscu. No, ale po instruktarzu Chińczyka z recepcji udało mi się odpalić maszynę i wbić się na pięciopasmową (oczywiście w jedną stronę) ulice używając biegu D jak driver ;). Przez pierwsze 30 minut byłem trochę zestresowany, ale już jadąc kolejnego dnia prowadziło mi się go rewelacyjnie.

Może mój następny samochód będzie właśnie automatem! Na pewno jest to wygodne rozwiązanie na takie drogi, jakie są w USA gdzie wszyscy jadą 60/70 mil/h bo tyle nakazuje prawo +/- 10 mil/h.

DSC07822_     DSC07753_
Okolice wulkanu

Drogi są wielopasmowe, ale nie są super gładkie. Na pewno nie ma tam dziur i kolein jak u nas, ale zdarza się jechać po jakby płytach, co powoduje lekki dyskomfort. Całe szczęście miałem GPS. Nie wyobrażam sobie jazdy po USA bez. Pierwszego dnia miałem też niezły schiz dlatego bo nawigacja dziwnie wszystko wyświetlała. Okazało się że to była moja wina gdyż przełączyłem ją w tryb 2D, zamiast domyślny 3D.

Podobało mi się to, że nawet jak źle zjechałem na autostradzie to zaraz mogłem wjechać poprzez kolejny wjazd na dobrą drogę. U nas na autostradzie często trzeba jechać 50 km do kolejnego wjazdu. Kolejna zmiana to znaki drogowe są u nich w większości opisowe i nie jest to jeden wyraz wiec czasami nie byłem pewny o co chodzi ;). Zresztą wydaje mi się że wielu amerykanów może mieć problemy by te najdłuższe opisy przeczytać, a raczej najszybciej czytającym narodem to oni nie są.

_DSC07733_4_5 _DSC07737_8_9
Wulkan

Zaskoczony byłem jeszcze jedną rzeczą związaną z wypożyczonym samochodem. Wybrałem samochód średniej klasy i nie przypuszczałem że może nie mieć zamka centralnego. Szczególnie że miał na przykład 4 szyby sterowane elektrycznie. Mój Nissan ma tylko dwie szyby elektryczne ale ma zamek centralny. Cały czas zamykałem wyłącznie drzwi kierowcy myśląc, że zamykają się automatycznie wszystkie. Niestety było inaczej o czym przekonałem się przypadkowo 3 dnia! Czyli połowę pobytu jeździłem z otwartymi drzwiami. Tak czy owak radyjka nikt nie podprowadził ;).

_DSC07785_6_7          DSC07894_          _DSC07744_5_6
Wulkan (prawe, lewe), Okolice Mount Rainer National Park

Kolejny mały problem miałem ze zjazdem w prawo na czerwonym świetle :O. Nie wiedziałem czy to dopuszczalne. W Polsce światła są przed skrzyżowaniem, a u nich za. U nas można skręcać na świetle gdy mamy strzałkę w prawo, a u nich zawsze gdy jest wolna droga. Zdecydowanie lepiej niż u nas. Przypomniało mi się to, że przed wejściem do UE jakiś pajac zrobił błędną interpretację przepisów unijnych i zakazał skrętu na strzałkach w prawo. Z tego co pamiętam chyba nawet je demontowali, a niedawno okazało się że są one jak najbardziej dopuszczalne w UE. Ehhhh Polska i jej przepisy.       

_DSC07722_3_4_     _DSC07781_2_3
Okolice wulkanu                                                                        Wulkan        

Voipdiscount ratował mnie przed bankructwem i dawał prawie bezpłatny kontakt telefoniczny ze światem. Jeśli nie znacie to gorąco polecam. Wydaje zazwyczaj około 1 euro dzwoniąc kilka godzin w czasie takiego wyjazdu.

Zamiast Redbulla piłem gorącą kawę w termicznym kubku, a jak się skończyła to czas przychodził na waniliowe frappuccino puszcze ze Starbaksa (http://pl.wikipedia.org/wiki/Starbucks) – rewelacja. Dlaczego u nas w marketach nie ma takiej dobrej kawy w puszkach 0,5l? W ogóle tylko na stacjach benzynowych czasem można kupić kawę w puszkach. Ludzie w US bardzo często popijają kawę idąc do pracy lub jadąc samochodem. U nas spotyka się to naprawdę sporadycznie.

W sobotni poranek ruszyłem w Redmond gdzie był mój hotel w kierunku wulkany Świętej Heleny (ang. Mount St. Helens National Volcanic Monument). Wyjazd był mi odradzany na jednym z forów o stanach zjednoczonych, ale całe szczęście nie posłuchałem, uparłem się i sam postanowiłem sprawdzić czy w górach są już naprawdę tak złe warunki że odradza się tego rodzaju wycieczki. Forum http://www.ewiza.com jest bardzo fajne i można tam czasami zweryfikować swoje plany wyprawowe z innymi osobami, które znają te miejsca. Niestety nie miałem samochodu 4×4, ale był wypożyczony i dobrze ubezpieczony wiec nie było aż tak źle. Droga w górach to 1-2 pasy w jedną stronę.

     St_Helens_Volcanic_Robert_Stuczynski_Noise_Blog     St_Helens_Volcanic_2_Robert_Stuczynski_Noise_Blog
                               Wulkan oczami satelity                     Mapa dojazdu do wulkanu

Okazało się, że pogoda była idealna. Ciepło i totalnie puste drogi. Chodziłem w krótkim rękawku, co widać na zdjęciach. Więc zamykanie schronisk w górach jest albo przedwczesne albo miałem szczęście i trafiłem na super pogodę. Jak zwykle po wjeździe w góry zero zasięgu sieci GSM – taki urok Ameryki. Nie jest to fajne gdyż z komórką w górach człowiek czuje się dużo bezpieczniej, ale niestety w USA komórka poza miastami przyda się tylko jako mp3 player, albo w najlepszym przypadku jako GPS. 

DSC07812_     DSC07715_
Parking w okolicach wulkanu

Z St. Helen nadal lekko unosi się dymek wulkaniczny – w końcu z tego, co słyszałem to jest najbardziej aktywny wulkan w USA. Choć ostatnio lawa i inne związki wulkaniczne intensywnie wydobywały się z niego w 1980 roku. Przed wyjazdem na tą wycieczkę warto spojrzeć na Webcamere http://www.fs.fed.us/gpnf/volcanocams/msh/hdimages/volcanocamhd.jpg ze schroniska Johnston Ridge Observatory, która jest wycelowana w wulkan.

Parking przy schronisku świecił pustkami ale stała tam jedna fajna perełka w kolorze żółtym. 

DSC07854_     DSC07863_
Mount Rainer National Park

Wulkan ogląda się z odległości kilku kilometrów w linii prostej. Wejście na niego to niestety niełatwa wspinaczka, którą z oczywistych powodów sobie darowałem.

_DSC07891_2_3    DSC07842_
Mount Rainer National Park                                                    Zatoka                 

Kolejną wycieczką samochodową była jazda do parku Mount Rainer National Park (2.). Rozpoczęła się w Renton (1.), a skończyła na lotnisku Tacoma (3.).

Renton_Mt_Rainer_Tacoma_Robert_Stuczynski_Noise_Blog[4]       Mt_Rainier_National_Park_Robert_Stuczynski_Noise_blog
Mapa dojazdowa do mount Rainer National Park

Niestety pogoda średnio dopisała. Średnio bo niestety czasami padał deszcz oraz było chłodniej niż w przypadku jazdy na wulkan. Ale też były plusy bo unosząca się mgła powodowała niesamowity klimat. Dojechałem na wysokość mgły i musiałem wracać bo widoczność była na kilka metrów, a czas do odlotu zmalał do 4,5 h.

Wracając do zakupów to przed nimi wybrałem się zobaczyć zachód słońca nad zatoką. Na kilku zdjęciach umieszczonych w tym poście możecie zobaczyć jakie to ładne miejsce. Bardzo ładnie wyglądają góry w tle.

DSC07839_     DSC07837_
Zatoka

Przed wylotem udało mi się dojechać na cmentarz gdzie został pochowany Jimi Hendrix. Ot taki optymistyczny akcent na koniec.

DSC07901_     DSC07902_
Grób Jimiego Hendrixa

A może jeszcze jedna ciekawostka. Samochód security Microsoftu:

DSC07826_
http://security

28.06.2008 – 06.07.2008 Władysławowo, Gdynia, Ustka
 
Gdynia_Plaza_Magda_Robert_Stuczynski_Noise_blog_08     Gdynia_Plaza_Magda_Robert_Stuczynski_Noise_blog_09     Gdynia_Plaza_Robert_Stuczynski_Noise_blog_10
 Magda+Karolina i ja   
 
W tym terminie odebrałem swój krótki tygodniowy urlop. Cel polskie morze. Wiem, wiem zimne, brudne, nieprzewidywalna pogoda. Ale za to nie jest daleko.
 
Gdynia_Plaza_Robert_Stuczynski_Noise_blog_06  Jaskinia_Robert_Stuczynski_Noise_blog_01
Magda+Karolina i ja                                                  Jaskinia niedaleko Gdyni
 
Pierwsza część pobytu była we Władysławowie. Całkiem fajne miejsce – szczególnie duża plaża. Ale najfajniejsze była lokalizacja: blisko na Hel albo do trójmiasta pozwoliła nam zobaczyć kilka innych ciekawych miejsc. Powyżej kilka fotek, na których widać także moją Madzie z rosnącym brzuszkiem gdzie mieszka mała Karolinka!
 
 Akwarium_Gdynia__Robert_Stuczynski_Noise_blog_02  Akwarium_Gdynia__Robert_Stuczynski_Noise_blog_03
Akwarium w Gdyni
 
W Gdyni na pewno warto odwiedzić bardzo interesujące akwarium. Nie jest takie fajne jak w Seattle 😉 ale i tak gorąco polecam. Oprócz ryb i innych gadów można zobaczyć makietę dna Bałtyku.
 
Akwarium_Gdynia__Robert_Stuczynski_Noise_blog_04  Akwarium_Gdynia__Robert_Stuczynski_Noise_blog_05
Akwarium w Gdyni
 
Po kilku dniach pobytu we Władysławowie przenieśliśmy się do Ustki. Jak co roku atrakcją był festiwal Sztucznych Ogni. Co tu dużo pisać było super!

Spis treści na temat mojego wyjazdu do USA:
08-04-13/18 – MVP Global Summit 2008 (podróż, Event, Seattle)
08-04-18/19 – Vancouver/Canada
08-04-19/20 – Las Vegas

08-04-19/20 Las Vegas

Tego dnia (19-04) mieliśmy wylot z Seattle do Las Vegas. Seattle przywitało nas ponownie zdecydowanie inną pogodą i opadami śniegu :O. Na lotnisku Tacoma oddaliśmy samochód i udaliśmy się do stanowisko Alaska AirLines skąd mieliśmy wylot do Las Vegas. Widoki z okna samolotu były istne marsjańskie.

USA_Panorama_Lot_1_Robert_Stuczynski_Noise_blog      USA_Panorama_Lot_2_Robert_Stuczynski_Noise_blog
Lot z Seattle do Las Vegas

USA_Panorama_Lot_3_Robert_Stuczynski_Noise_blog      Las_Vegas_Panorama_5_Robert_Stuczynski_Noise_blog

Las Vegas już z góry wyglądało inaczej. Równo ułożone domki przypominały to co można zobaczyć w grze SimCity. Co ciekawe oni kształtują teren, dla każdego nawet małego budynku, długo przez jego wybudowaniem. W samolocie było czuć klimat Vegas czyli światową stolicy rozrywki i miastem grzechu ;). Pilot w czasie lotu złożył życzenia dziewczynie, która leciała tam poszaleć w 21 urodziny ;)!

Las_Vegas_Panorama_Robert_Stuczynski_Noise_blog      Las_Vegas_Panorama_2_Robert_Stuczynski_Noise_blog

Już na lotnisku wypożyczyliśmy samochód. Po zapłaceniu zapytaliśmy "jaki to samochód". Odpowiedz była zaskakująca "stoją na 3 piętrze, z otwartymi oknami, proszę sobie wybrać :O". Tak też zrobiliśmy i wypożyczyliśmy taki sam jak w Seattle, tylko inny kolor: czerwony. Tego dnia około północy miała przylecieć do nas żona Sebastiana – Karolina. Po rozpakowaniu się chłopacy udali się na lotnisko, a ja zwiedzać miasto. Okazało się że na lotnisku spędzili dużo czasu bo zaginął bagaż Karoliny.

Las_Vegas_Casino_Kasyno_Mustang_Robert_Stuczynski_Noise_blog        Las_Vegas_Casino_Kasyno_Big_Car_Robert_Stuczynski_Noise_blog  
                             Babcia w mustangu                                 Rolnik z Texasu w wielkim samochodzie słuchający Dolly Parton

Las_Vegas_Casino_Kasyno_Rulet_Robert_Stuczynski_Noise_blog        Las_Vegas_Casino_Kasyno_A_lot_girls_Robert_Stuczynski_Noise_blog

Miasto wyglądało kiczowato ale robiło wrażenie. Kartonowe miasto rozrywki na noc włącza neony i przyciąga ludzi. Odbija się to wielkimi korkami w głównej dzielnicy rozrywki – The Strip. Całe miasto to kasyna, budynki w kształtach znanych budowli z całego świata: piramida, Sfinks, Statua Wolności, Wieża Eiffla, most i budynki NY, kanały Wenecji. Wygląda to bajecznie.

Las_Vegas_Casino_Kasyno_1_Robert_Stuczynski_Noise_blog       Las_Vegas_Casino_Kasyno_2_Robert_Stuczynski_Noise_blog 
Zwiedzam kasyna

  Las_Vegas_Casino_Kasyno_3_Robert_Stuczynski_Noise_blog       Las_Vegas_Casino_Kasyno_4_Robert_Stuczynski_Noise_blog

Ludzie. Tu bawią się wszyscy: staruszkowie w mustangach, panienki w ledwo zakrywających je ciuszkach oraz inni normalni ludzie :). Wszędzie można pić alkohol co nie jest częste w USA. W samych kasynach dużo ludzi, co chwila okrzyki jak ktoś wygra. Kasyna są wielkie – w jednym nawet się zgubiłem i miałem problemy ze znalezieniem wyjścia.

Las_Vegas_Casino_Kasyno_Girls_1_Robert_Stuczynski_Noise_blog         Las_Vegas_Casino_Kasyno_Girl_2_Robert_Stuczynski_Noise_blog
Lansujące się panienki

Las_Vegas_Casino_Kasyno_20_Robert_Stuczynski_Noise_blog         Las_Vegas_Casino_Kasyno_Aifla_25_Robert_Stuczynski_Noise_blog         Las_Vegas_Casino_Kasyno_Aifla_20_Robert_Stuczynski_Noise_blog
Ja i 😉 na przykład Wieża Eiffla

Las_Vegas_Casino_Kasyno_Wenecja_325_Robert_Stuczynski_Noise_blog         Las_Vegas_Casino_Kasyno_45_Robert_Stuczynski_Noise_blog         Las_Vegas_Casino_Kasyno_Wenecja_25_Robert_Stuczynski_Noise_blog
Wenecja o północy w/g Las Vegas

Drugiego dnia przegraliśmy kilka dolarów tak dla zasady :).

Las_Vegas_Casino_Kasyno_Luk_triumfalny_Robert_Stuczynski_Noise_blog      Las_Vegas_Casino_Kasyno_Sfinx_Robert_Stuczynski_Noise_blog 
Łuk tryumfalny                                                                                  Sfinks

Las_Vegas_Casino_Kasyno_13_Robert_Stuczynski_Noise_blog.jpg        Las_Vegas_Casino_Kasyno_14_Robert_Stuczynski_Noise_blog.jpg 
                         Typowe kasyno                                             W kasynie po prawo przegraliśmy trochę dolarów

To ciekawe miejsce z 2 innych powodów. Hotele są bardzo tanie, bo przy czterech osobach wychodzi 40zł/osobę za noc w hotelu. A na pewno można poszukać jeszcze tańszego! Drugi jest taki że to super punkt wypadowy do wielu miejsc: Wielki Kanion, Dolina Śmierci, Los Angeles, itd.

Las_Vegas_Casino_Kasyno_New_York_Robert_Stuczynski_Noise_blog       Las_Vegas_Casino_Kasyno_31_Robert_Stuczynski_Noise_blog
New York                                                                                                      

Z ciekawostek powiem Wam że koło LV jest Area 51 (czyli Strefa 51) znana z przetrzymywania tam UFO. Nie daliśmy się jednak skusić na jej odwiedzenie bo próba nielegalnego wejścia na teren bazy zagrożona była zawsze aresztowaniem i osadzeniem w więzieniu bez procesu sądowego, o czym informuje odpowiednie oznakowania terenu. Również legalnie nigdy nie wpuszczano tam żadnych turystów. Dla zapewnienia bezpieczeństwa bazy przewidziano również strzelanie bez ostrzeżenia do intruzów, o czym również informuje się turystów.

Takie jest Las Vega – fajne nocą, ale w dzień lepiej odwiedzić np. Wielki Kanion. Przynajmniej my tak zrobiliśmy o czym będzie można przeczytać w kolejnym wpisie.

Spis wpisów na temat mojego wyjazdu do USA:
08-04-13/18 MVP Global Summit 2008 (podróż, Event, Seattle)
08-04-18/19 Vancouver/Canada

08-04-18/19 Vancouver/Canada

Kolejny dzień rozpoczęliśmy od wypożyczenia samochodu. Wielkość Full Size, typ Chevrolet Impala. Cena całkiem dobra, bo około 70$ za dzień z pełnym ubezpieczeniem. Cel: Vancouver/Kanada. Całe szczęście miesiąc wcześniej zniesiono wizy dla polskich obywateli 🙂

USA_Canada_Border_Robert_Stuczynski_Noise_Blog      Welcome_To_USA_Robert_Stuczynski_Noise_Blog
USA Canada Border (prawie jak PKP)                                                       Granica USA/Canada     

Vancouver_Panorama_portu_hdr_Robert_Stuczynski_Noise_Blog      Vancouver_Panorama_hdr_Robert_Stuczynski_Noise_Blog
Widok z Harbour Centre Tower

Było to jedyne miasto, które zwiedziliśmy w Kanadzie. Granica kanadyjska przywitała nas opadami śniegu :O. Krótka rozmowa na granicy kanadyjskiej: gdzie mieszkamy, po co jedziemy do Vancouver, na jak długo, „udanej podróży”. Po kilku godzinach na horyzoncie pojawiły się piękne góry.

Vancouver_Stanley_Park_1_hdr_Robert_Stuczynski_Noise_Blog      Vancouver_Stanley_Park_12_Robert_Stuczynski_Noise_Blog
Stanley Park

Vancouver_Stanley_Park_2_Robert_Stuczynski_Noise_Blog      Vancouver_Down_Town_Panorama_Robert_Stuczynski_Noise_Blog.jpg
Stanley Park                                                                           Panorama Vancouver

Na zwiedzanie miasta mieliśmy nie za dużo czasu, bo tylko jeden dzień (12:00-21:00). Od południa pogoda zrobiła się piękna, wyszło słońce. Ale za to wieczorem padał bardzo mocno śnieg. Jako ciekawostkę powiem Wam, że w tym mieście będzie odbywać się kolejna olimpiada zimowa w 2010.

  Vancouver_my_Robert_Stuczynski_Noise_Blog      Vancouver_Panorma_Miasta_Robert_Stuczynski_Noise_Blog
                  Nasza cała grupa wycieczkowa                                 Widok na góry skaliste z Harbour Centre Tower

 Vancouver_Stanley_Park_10_Robert_Stuczynski_Noise_Blog      Vancouver_Stanley_Park_3_hdr_Robert_Stuczynski_Noise_Blog
Stanley Park

Centrum miasta zwiedza się dość łatwo z mapkami atrakcji, które można otrzymać w każdym hotelu. Na początek całe miasto najłatwiej zobaczyć z wieży Harbour Centre Tower. Wjazd na nią jest płatny ale bardzo fajne zorganizowany dlatego, że płaci się za 2 wjazdy więc miasto można podziwiać w dzień i w nocy.

Vancouver_Stanley_Park_13_Robert_Stuczynski_Noise_Blog      Vancouver_Stanley_Park_14_Robert_Stuczynski_Noise_Blog
Stanley Park

 Vancouver_Lion_Bridge_Robert_Stuczynski_Noise_Blog      Vancouver_Stanley_Park_4_hdr_Robert_Stuczynski_Noise_Blog
Lion Bridge                                                                            Stanley Park

Z wieży udaliśmy się do pięknego parku Stanley Park. Bardzo zielone miejsce, pełne drzew, kwiatów i wody, która go otacza. Cały park znajduje się na cyplu. Można tam spotkać różne zwierzaki, a nawet wielkie sekwoje. W parku znajduje się też grupa totemów indiańskich. W oddali, na horyzoncie widać było pokryte śniegiem Góry Skaliste. Lion Bridge to przepiękny most, którego początek jest właśnie na północnej części parku.

  Vancouver_Stanley_Park_11_Robert_Stuczynski_Noise_Blog     

Vancouver_Stanley_Park_6_Hdr_Robert_Stuczynski_Noise_Blog
Lion Bridge

Vancouver_Stanley_Park_5_hdr_Robert_Stuczynski_Noise_Blog      Vancouver_Stanley_Park_7_Hdr_Robert_Stuczynski_Noise_Blog
Lion Bridge

Popołudniu niestety trochę się rozpadało ale mimo t o postanowiliśmy zwiedzić Chińska Dzielnice. Niestety okazało się że ta część Vancouver to siedziba "elementu", czyli narkomanów, prostytutek i "łelferowców" ("welfare" – finansowa pomoc od państwa).

Vancouver_Night_Shot_1_Robert_Stuczynski_Noise_Blog      Vancouver_Night_Shot_Robert_Stuczynski_Noise_Blog
Vancouver z Harbour Centre Tower

Vancouver_Night_Shot_2_Robert_Stuczynski_Noise_Blog      Vancouver_Night_Shot_15_Robert_Stuczynski_Noise_Blog
Vancouver by Night

Noc spędziliśmy w hostelu. Był to typowy hostel gdzie tętni życie dzienne i nocne. Życie w Kanadzie jest droższe niż w stanach i był to najdroższy z naszych noclegów mimo tego, że resztę noclegów w USA była w hotelach.

Vancouver_Citi_hdr_Robert_Stuczynski_Noise_Blog            Vancouver_Animal_Robert_Stuczynski_Noise_Blog
Down Town                                                   Zwierz w Stanley Park                   

PS> Duża część zdjęć z tego wyjazdu będzie wykonana w technice HDR.

Od 12 do 27 kwietnia – tyle trwała moja wyprawa do USA. Postaram się ja opisać i zobrazować w kilku wpisach na blogu. Oto 1 z nich.

Spis wpisów na temat mojego wyjazdu do USA:
08-04-13/18 MVP Global Summit 2008 (podróż, Event, Seattle)
08-04-18/19 Vancouver/Canada

08-04-13 Konin-Poznań-Frankfurt-San Francisco-Seattle

9:21 start wyprawy, rozpoczynam ją w pociągu relacji Konin->Poznań. Po szybkim i sprawnym transporcie na lotnisko przyszedł czas na pierwszy przelot. Pierwszym przystankiem był Frankfurt gdzie dołączyłem do Sebastiana Wilczewskiego i Grzegorza Tworka.

Lot_Robert_Stuczynski_Noise_blog    RA_SEE_YA__Robert_Stuczynski_Noise_blog       GeenLand_1_Robert_Stuczynski_Noise_blog
Grzesiek, Sebastain i ja                                          RA-SEE_YA czyli Rosja               Genlandia

Kolejny port lotniczy, w którym wylądowaliśmy po 12 godzinnym locie to San Francisco. Sam przelot był koszmarnie długi, ale nie to było najgorsze. Najgorszy był Niemiec, który siedział obok mnie w śmierdzących skarpetach, któremu leciało z pyska przy każdym ziewnięciu grrrrrrrr. Całe szczęście szybko kupił sobie 4 wina, które spowodowały jego senność wiec pozostał tylko smród skarpet – fuj! Co do widoków to jak zwykle pięknymi widokami uraczyła nas Grenlandia.

 GeenLand_2_Robert_Stuczynski_Noise_blog  GeenLand_3_Robert_Stuczynski_Noise_blog
Niesamowite widoki na Genlandie

Podróż na zachód jest o tyle ciekawa bo różnica w porze dnia wynikająca z przesunięcia czasu wynosiła tylko 2,5h. Wylot był we Frankfurcie o 17:25, a w San Francisco byliśmy już o 19:54. Niezła walka samolotu z czasem :). W czasie ostatniego przelotu, do Seattle, po prostu padłem na twarz. Zasnąłem od razu po zajęciu miejsca w samolocie, bo tyle godzin w podróży to jednak za dużo, dużo za dużo. Około 2 rano dotarliśmy taksówką pod nasz hotel – Westin. Był to ten sam hotel co rok temu ale otrzymaliśmy pokój w drugiej „wieży”. Przed pójściem spać łyknąłem jeszcze melatoninę. To lek, który łagodzi objawy związane z przesunięciem czasowym – jet lag. Myślę, że trochę pomogło, bo nie byłem tak zmęczony i senny jak rok temu.

Flagi_MVP_Robert_Stuczynski_Noise_blog     JaMaja_Robert_Stuczynski_Noise_blog
Przybyli z całego świata                                                       Zwiedzamy Seattle

08-04-14/18 Seattle-Redmond – MVP Global Summit 2008

MVP_Globa_Summit_Welcome_Robert_Stuczynski_Noise_blog   HotMail_Robert_Stuczynski_Noise_blog
                          Welcome                                                         Tak jest przesyłana poczta Hotmail’owa

   MVP_Global_Summit_1_Robert_Stuczynski_Noise_blog           Idol_Robert_Stuczynski_Noise_blog
Welcome Dinner                        Standardowy środek transportu w Campusie

MVP Global Summit 2008 nie różnił się za dużo od poprzedniego. Standardowo obowiązuje mnie NDA więc napiszę o nim tylko ogólnie. Szczególnie pod względem organizacyjnym było bardzo podobnie. Według mnie największą różnicą była zmiana mojej kompetencji na Management Infrastructure, która nastąpiła miesiąc przed Summit’em. Moja poprzednia kompetencja czyli Windows Server Networking odeszła na emeryturę i wszyscy którzy ją posiadali otrzymali nową. Swoją drogą to dziwna decyzja, z której nie jestem zadowolony. Są kompetencje typu Share Point, a brak Windows Server. Mi i wielu osobom z którymi rozmawiałem właśnie taka najbardziej by odpowiadała. No, ale jest inaczej i musimy się do tego przyzwyczaić. Ciekawą kompetencję miał na swoim identyfikatorze Grzegorz Niemirowski: Mail. Trochę tajemnicza, ale to właśnie jemu, w karierze MVP, najczęściej zmieniano kompetencje.

MVP_Globa_Summit_Sean_O'Driscoll_Robert_Stuczynski_Noise_blog    MVP_Global_Summit_Stive_Balmer_Robert_Stuczynski_Noise_blog
Sean_O’Driscoll                                                                         Steave Balmer

MVP_Global_Summit_Robert_Stuczynski_Noise_blog    MVP_Glogba_Summit_2_Robert_Stuczynski_Noise_blog
MVP Global Summit

Pierwszy i ostatni dzień konferencji odbył się w budynku Washington Trade and Convention Center, w Seattle. Keynote przypadł Steve’wi Ballmer’owi (Microsoft chief executive officer), który jak zwykle poprowadził sesje bardzo dynamicznie i interesująco. Zakończenie jako techniczna dyskusja było w wykonaniu Ray’a Ozzie’go (Microsoft chief software architect).

Visitor_Center_Robert_Stuczynski_Noise_blog    Museum_Portrety_Robert_Stuczynski_Noise_blog
Muzem Microsoft czyli Microsoft Visitor Center

Camera_2__Robert_Stuczynski_Noise_blog  Camera__Robert_Stuczynski_Noise_blog
Zabawy z kamerami

Drugi i trzeci dzień to szkolenia (łącznie 400 sesji) w Microsoft Campus, który jest oddalony o 16 mil od Seattle. W kampusie zatrudnionych jest około 40 tysięcy pracowników, którzy pracujom w maksymalnie 4 piętrowych budynkach w kształcie podwójnie połączonych ze sobą krzyży. Dziwne, że mają tylko kilka pięter, ale z tego, co się dowiedziałem są tak niskie, bo w Redmond są wozy strażackie z takimi krótkimi drabinami. Dziwne, że Microsoft nie za sponsoruje większego ;). Kampus jest bardzo zielony i dużo w nim miejsc przygotowanych do uprawiania różnych sportów.

Campus_Boisko_Robert_Stuczynski_Noise_blog  Dominik_Robert_Stuczynski_Noise_blog
Zielony Campus MS                                                           Biuro 😉 Domunika w Campusie

OneCare_Robert_Stuczynski_Noise_blog  All_Robert_Stuczynski_Noise_blog
Campus Microsoft                                                                 Duża część polskiej grupy

  Milena_Ja_Podpis_1_Robert_Stuczynski_Noise_blog  Milena_Ja_Podpis_2_Robert_Stuczynski_Noise_blog
"Jak masz na imię dziewczynko?"                                                        "Milena" , "Bardzo ładnie"            

Z imprez Summit’owych najlepsza jak zwykle jest odbywająca się w 3 dzień Attendee Party. W tym roku odbyła się w muzeum Rock’a. Byłem w szoku jak zobaczyłem wieżę zbudowaną z bodajże 700 gitar. Można było poznać historie rocka oraz na przykład pograć na różnych instrumentach. Wraz z kilkoma MVP i 2 dziewczynami z polskiego oddziału Microsoft wzięliśmy udział w pseudo nagraniu (poniżej fotka naszego zespołu). Ja grałem oczywiście na gitarze basowej.

Idol_1_Robert_Stuczynski_Noise_blog    Idol_2_Robert_Stuczynski_Noise_blog
Vodka Bend przed występem

Company_Store_Robert_Stuczynski_Noise_blog    Museum_0_Robert_Stuczynski_Noise_blog
Wejście i wyjście z Company Store

Museum_0__Robert_Stuczynski_Noise_blog    Museum_1_Robert_Stuczynski_Noise_blog
Muzeum Microsoft

Gitary_Party_Robert_Stuczynski_Noise_blog  Lost_Robert_Stuczynski_Noise_blog    Museum_Robert_Stuczynski_Noise_blog
Wieża z gitar                  Po zakupach                                                         Muzeum MS                          

Seattle

Zwiedzania Seattle nie było za dużo, bo większość ciekawszych atrakcji zobaczyłem rok temu. Po ostatnim dniu Summit’u udałem się na kilku kilometrową wycieczkę, która zakończyła się na cmentarzu 😉 Lake View Cemetery gdzie był grób Bruce’a Lee. Myślałem, że znajdę też tam grób Jim’a Hendrix’a ale okazało się że spoczywa na innym cmentarzu (oddalonym o 10 mil). Tego dnia miałem też imieniny – co ciekawe rozpoczęły się w Polsce 9h wcześniej i skończyły po 33h w USA :).

  Bruce_Lee_Robert_Stuczynski_Noise_blog    JaMaja_Bruce_Lee_Robert_Stuczynski_Noise_blog
Grób Bruce Lee

 Grob_komputerowca_Robert_Stuczynski_Noise_blog    Seattle_Robert_Stuczynski_Noise_blog
Grób komputerowca :O                                                                     Ulice w Seattle

   Brak_13_Robert_Stuczynski_Noise_blog    School_Bus_Robert_Stuczynski_Noise_blog
Brak 13 piętra – standard                            School Bus’y                                              

CEE MVP Open Days 2007 – Dubrownik

Posted: 15 października 2007 in Travel
Na początek informacja prasowa: "60 specjalistów z tytułem MVP (Most Valuable Professional) z regionu Europy Środkowo-Wschodniej wzięło udział w piątej edycji Regionalnych Dni Otwartych dla osób wyróżnionych tytułem Microsoft MVP. Spotkanie odbyło się w tym tygodniu w Dubrowniku, w Chorwacji. Dni Otwarte MVP są okazją dla nagrodzonych do nawiązania kontaktów z osobami o podobnych specjalnościach i zainteresowaniach z całego regionu Europy Środkowo-Wschodniej, a także do zdobycia nowej wiedzy technicznej i wymiany doświadczeń – zarówno z innymi MVP, jak i pracownikami Microsoft z Europy oraz centrali firmy w Redmond."
 
MVP-Summit-2007
 
Konin->Kraków->Czechy->Austria
Wyruszyliśmy nocą z Konina aby nad ranem dotrzeć do Krakowa. Po dobrym śniadanku u Grzesia przesiedliśmy się do Skody Oktawi, którą ruszyliśmy w stronę granicy. Okazało się, że zapomnieliśmy zielonej karty, wiec trzeba było zahaczyć o oddział PZU. Przejścia graniczne całej wycieczki to tylko formalność.
 
df1          df2
Czeskie Las Vegas – duty free
 
w03          w09
Wiedeń – przepiękne parki

w04          w06
Wiedeń – zabytki
w10          w07
 
Pomiędzy Czechami i Austrią zatrzymaliśmy się w "czeskim Las Vegas". Knajpy w samolocie, prostytutki oraz strefa Duty Free. Badziew totalny, ale wart jednokrotnego zobaczenia.
 
w01       w05       w08
        w11       w12       w02
Olbrzymia katedra robiła wrażenie
 w15       w13
          
Austria powitała nas polami pełnymi słoneczników oraz dyń. Popołudniu dojechaliśmy do Wiednia. Spędziliśmy tam kilka godzin oglądając śliczne miasto pełne zabytków i parków. Jeśli ktoś nie był, to według mnie warto wybrać się na weekend tanimi lotami.
 

Uliczki we Wiedniu
w24          w23
Wiedeń by Night
w27          w26
 
Nocleg spędziliśmy w dziwnym, blaszanym hotelu rodem z amerykańskich filmów. Był całkowicie samoobsługowy, a my mieliśmy problem, bo nie chciał on zaakceptować żadnej z 3 posiadanych kart kredytowych. Całe szczęście był telefon i obniżono nam kwotę do 0 euro :D. Oczywiście rano musieliśmy spłacić dług. W hotelu był nawet internet, ale z austriackim systemem operacyjnym, który sprawił nam nie mało kłopotów.
 
w28          w29
Blaszany hotel
 
Austria->Słowenia->Chorwacja
Rano ruszyliśmy dalej. Słowenia … hmmm czy ktoś wie coś na temat tego państwa? My mało. Chyba czas by pomyśleli o reklamie. Jak dla nas całość wyglądała jak polska wieś ;). Zaskakujące jest to że walutą obowiązującą jest euro!
 
droga do chorwacji 03          droga do chorwacji 04
  
Spora część drogi była autostradą, gdzie mogliśmy wykorzystać sześciobiegową Oktawie i jechać 200km/h, a dzięki CB radiu ominąć policję z suszarkami. No i w końcu Chorwacja powitała nas ślicznymi górami. Ciekawe były częste i długie tunele wewnątrz nich. Jeden z tuneli – Mala Kepela – miał około 6km!
 
 droga do chorwacji 07          droga do chorwacji 02
Po lewo piękne góry, po prawo morze i tak przez kilkaset kilometrów
droga do chorwacji 01          droga do chorwacji 05 
Największym szokiem była kilkuset kilometrowa jazda nad przepaścią. Z lewej góry, z prawej morze – niezapomniany widok.
 
droga do chorwacji 06
Pomarańcze i rakija
 
Przy drodze stoją sprzedawcy, u których można kupić siatki ze świeżymi pomarańczami oraz rakije. Sebastian w drodze powrotnej kupił kilka butelek, ja niestety, a może stety byłem testerem, bo on nie mógł pić. Do samochodu trafiłem z kilkoma kubkami rakiji z gruszek, śliwek i czegoś tam jeszcze. Przez kilkanaście kilometrów miałem co degustować.
 
wzp01RobertStuczynskiNoiseblog          wzp02RobertStuczynskiNoiseblog
wzphotelowego
 wzp04RobertStuczynskiNoiseblog          wzp05RobertStuczynskiNoiseblog
 
Hotel położony był na półwyspie kilkanaście kilometrów od Dubrownika w miejscowości Cavtat. Wejście do niego znajdowało się w połowie wysokości, ponieważ niższe piętra tzn. 1,2,3,4 było pod recepcją. Tak więc od strony morza hotel było wiele wyższy niż od strony lądu. Od strony południowej była plaża złożona z wielkich głazów, na których były nocne after party. W środku zakryty podgrzewany basen oraz odkryty. Kilka restauracji oraz night club :). Niestety większość gości miało powyżej 60 lat :(.
 
my 01          my 02
To nie renciści w Ciechocinku ale my w hotelu 😉
my 03          wzp03RobertStuczynskiNoiseblog
 
Pierwszy dzień zakończył Welcome drink. Faktycznie był to drink, no może kilka, ale tak czy owak szybko się skończył. Milena z Shonem o nas zadbali, zapraszając na świetną kolacje złożoną głównie z owoców morza. Grzechem byłoby nie zjeść krewetek, małż, ostryg i innych specjałów w takim nadmorskim miejscu. Niestety nie wszyscy skorzystali. Do historii przejdzie wspaniały pasztet rybny, którym Gabriel zapchał się przed wspaniałym stekiem hihi?
 
Chorwacja (Cavtat, Dubrownik)
Tego dnia po szkoleniu, o którym nie będę się rozpisywał, ponieważ było pod klauzulą NDA, udaliśmy się wielką łodzią na wspaniałą wyspę. Skalista plaża utrudniała dotarcie do czystej, ale wcale nie ciepłej wody. Popływaliśmy, poopalaliśmy się, pozaczepiały nas pawie.
 
r01          r02
r03          r04
Krystalicznie czysta woda
r06          r07
r08          r10
Plaża piękna ale niezbyt wygodna do opalania
r11          r12
Po wyspie przechadzały się dumne pawie, które dokarmiała Maja
r05       r13       r09
 
Popłynęliśmy do starej części Dubrownika. Piękne miejsce, które według mnie jest połączeniem Pragi z Barceloną. Ciężko coś napisać – zapraszam do obejrzenia zdjęć.
 
r20          r21
Linia brzegowa Dubrownika
r19          r18
r17          r16
 
Na kolację pojechaliśmy do restauracji Konavoski Dvori. Jest to jeden z najsławniejszych lokali w okolicach Dubrownika. Nas nie zaskoczył pozytywnie. Niemiła obsługa oraz średnie jedzenie. Ale za to jakie wspaniałe wino ;). No ale jak zwykle wszelkie niedoróbki nadrabiało świetne towarzystwo.
 
Chorwacja (Cavtat, Dubrownik)
Tego dnia była świetna sesja Maćka, któremu udało zainteresować SQL developerów i itprosów. Popołudniu zwiedzaliśmy Cavtat i układaliśmy agendę MVP Summitu w Polsce (jakby co). Nie będę opisywał co w niej miało być, ale brzuch ze śmiechu bardzo szybko nas rozbolał. W drodze powrotnej spotkaliśmy naszego ulubionego emeryta MVP – Tomka Onyszke z Magdą. Pozdrowienia :)!
 
dubrownik 01RobertStuczynskiNoiseblog       dubrownik 10RobertStuczynskiNoiseblog       dubrownik 09RobertStuczynskiNoiseblog
Uliczki w Dubrowniku świeciły się jak lustra
dubrownik 05RobertStuczynskiNoiseblog          dubrownik 02RobertStuczynskiNoiseblog
W oddali widać wyspę na której spędziliśmy popołudnie
     dubrownik 11RobertStuczynskiNoiseblog       dubrownik 04RobertStuczynskiNoiseblog       dubrownik 07RobertStuczynskiNoiseblog
dubrownik 19RobertStuczynskiNoiseblog       dubrownik 18RobertStuczynskiNoiseblog       dubrownik 03RobertStuczynskiNoiseblog
 
Sprawdziliśmy, zaproszeni drogowskazem, plażę naturystów – niestety była pusta. A może stety, zwarzywszy na średnią wieku osób mieszkających w hotelu.
 
 dubrownik 16RobertStuczynskiNoiseblog          dubrownik 08RobertStuczynskiNoiseblog
dubrownik 17RobertStuczynskiNoiseblog          dubrownik 06RobertStuczynskiNoiseblog
Piękne uliczki w Dubrowniku
dubrownik 12RobertStuczynskiNoiseblog          dubrownik 15RobertStuczynskiNoiseblog        dubrownik 14RobertStuczynskiNoiseblog        dubrownik 13RobertStuczynskiNoiseblog
 
Oficjalną część dnia zamykała świetna kolacja w restauracji Mimoza. A nieoficjalną after party na plaży przyhotelowej.
 
Po pożegnaniu się, ruszyliśmy odwiedzić kraj graniczący z Chorwacją czyli Bośnię i Hercegowinę. Widoki składające się głównie z gór, mogę zaliczyć do najpiękniejszych miejsc jakie widziałem w życiu! Przerwały go jedynie spacerujące po asfalcie krowy i patrol policyjny, któremu wybiło troszkę za dużą prędkość na jego przedpotopowej suszarce 😉 Skończyło się na przydepniętych przez niego 10 euro! Polecam odwiedzenie tego trochę zapomnianego kraju wszystkim osobom, które jadą do Chorwacji – naprawdę warto! Wielkim stresem było jechanie jednopasmową ale dwukierunkową ulicą przez kilkanaście kilometrów wśród gór, gdzie po jednej ze stron była olbrzymia przepaść. Nie pamiętam, aby tak bardzo kiedykolwiek interesował mnie asfalt po którym jedzie samochód ;).
 
bosnia 01          bosnia 05
Najładniejsze góry jakie widzieliśmy w życiu!
bosnia 06          bosnia 07
Bośnia i Hercegowina
bosnia 02        bosnia 04        bosnia 03
 
Celem głównym było Sarajewo . Najbardziej interesująca jest część muzułmańska starej części miasta. Budynki zostały już odbudowane i jest spokojnie, ale na murach widać efekty ostrzału miasta. Niewiele udało nam się zwiedzić z powodu późnej pory. Ale jedno jest pewne – urodą kobiety niewiele ustępują Polkom. No i to wspaniałe jedzenie. Zamówiliśmy miks tradycyjnych dań – wszystkie były pyszne.
 
sarajewo 03           sarajewo 02
Stara część miasta
sarajewo 04        sarajewo 05        sarajewo 01
Po prawo kościuł katolicki po prawo w oddali widać meczet
sarajewo 10         sarajewo 06         sarajewo 09
Na wiekszości budynków nadal widać ślady ostrzału
sarajewo 12        sarajewo 11        sarajewo 08
Islamskie świątynie
 
Na straganach można było zobaczyć widoki podobne do tych jakie były kilka lat temu w Polsce – piractwo! Można było bez problemu zaopatrzyć się w najnowsze gry, filmy i programy. Buty marek "adidas, nike, puma" za jedyne 10 euro para ;).
 
m01RobertStuczynskiNoiseblog          m04RobertStuczynskiNoiseblog
Zdjęcia poniżej zostały wykonane telefonem Nokia N73
m17RobertStuczynskiNoiseblog          m05RobertStuczynskiNoiseblog
Stary Most w Mostarze
m14RobertStuczynskiNoiseblog          m09RobertStuczynskiNoiseblog
 
Ruszyliśmy w kierunku domu, ale zahaczając o dwie miejscowości: Mostar oraz Medugorje. mpiękne małe miasteczko, gdzie na szczególną uwagę zasługuje Stary Most i stare miasto. Medugorje … hmmmmm święte miasto a la Licheń/Częstochowa. Według nas nic szczególnego choć to jedno z najbardziej znanych i najczęściej odwiedzanych miejsc pielgrzymkowych (sanktuariów) w świecie katolickim – miejsce nie potwierdzonych ani też nie zanegowanych objawień Matki Boskiej na górze Objawień.
 
m02RobertStuczynskiNoiseblog        m03RobertStuczynskiNoiseblog        m06RobertStuczynskiNoiseblog
m10RobertStuczynskiNoiseblog          m16RobertStuczynskiNoiseblog        m08RobertStuczynskiNoiseblog
m13RobertStuczynskiNoiseblog         m11RobertStuczynskiNoiseblog        m12RobertStuczynskiNoiseblog
Dużo budynków nadal nie zostało odbudowanych
m07RobertStuczynskiNoiseblog           m15RobertStuczynskiNoiseblog
m18RobertStuczynskiNoiseblog
Nawet tam maja CocaCole
 
Na słowackiej granicy celnik zażyczył sobie 11000 koron za brak winiety! Po wyjaśnieniach przyjął łapówkę 500 koron, z której po kolejnych wyjaśnianiach zrezygnował 😉 Mieliśmy też małą kłótnię z kasjerem na stacji benzynowej na Słowacji, która mało co nie skończyła się wezwaniem policji. Okazało się, że właśnie przed chwilą uszkodził mu się terminal VISA, nie miał do wydania z 200 euro 😦 W końcu wydał z dwustu pięćdziesiąt euro, 100 złotych oraz resztę w koronach. Komedia!
 
maczugoria 01          maczugoria 02
Medugorje
 
No i dobrneliśmy do końca. Był to naprawde świetny Summit!

Endeavour na Photosynth

Posted: 29 sierpnia 2007 in Travel

Photosynth to jeden z projektów Microsoft Live Labs. Z setek cyfrowych zdjęć tworzone są trójwymiarowe obrazy, które można powiększać, przesuwać, zbliżać oraz oddalać w przeglądarce internetowej. Do obejrzenia potrzebna konieczna jest instalacja kontrolki ActiveX.

Dzięki tej technologii możemy zobaczyć dokładnie wahadłowiec Endeavour przygotowany do podróży kosmicznej oraz w czasie zworotu, który jest początkiem procedury powrotu na ziemie.

space_craft1 Robert Stuczynski - Noise Blog                space_craft2 Robert Stuczynski - Noise Blog  

NASA Photosynth Collection

Jako uzupełnienie news-a wkleiłem dwa moje zdjęcia, które zrobiłem będąc w Stanach Zjednoczonych/Florydzie. Dokładnie 9 czerwca 2007 o 19:38 będąc na plaży Cocoa Beach obserwowałem start promu kosmicznego Atlantis z John F. Kennedy Space Center. Niezapomniane wrażenia! Teraz czekam kiedy będę miał możliwość aby spojrzeć z kosmosu na naszą zieloną planetę 🙂

Space Shuttle Atlantis 1 - Robert Stuczynski - Noise blog                           Space Shuttle Atlantis 2 - Robert Stuczynski - Noise blog  

Start wahadłowca na wikinews

Egipt

Posted: 7 lipca 2007 in Travel

2007.05.11 – 2007.05.25 – Egipt (Hurghada, Kair)

W piątek ok. 20:00 czasu egipskiego Hurghada przywitała nas ciepłym podmuchem powietrza. Nareszcie wylądowaliśmy, kupiliśmy wizę i tylko podróż do naszego hotelu dzieliła nas od upragnionych wakacji.

   DSC04387 Robert Stuczynski Noise blog            DSC04326 Robert Stuczynski Noise blog            DSC04271 Robert Stuczynski Noise blog
   Brama wjazdowa do hotelu                  Ja i prezydent Egiptu                  Jeden z posągów w hotelu

Już na lotnisku spotkaliśmy się ze znaną z opowiadań uprzejmością Egipcjan. Niemal wyrywali nasze bagaże z rąk, aby móc je donieść do autokaru – jednak nie ma nic za darmo;) Bakszysz należy się zawsze. W tłumaczeniu z arabskiego oznacza "podziel się majątkiem". W rzeczywistości są to opłaty, które ponosi się na każdym kroku i dosłownie za wszystko. Obyczaj ten związany jest z religią islamu nakazujący wiernym dzielenie się częścią swoich dochodów z biednymi, a żeby biednego nie urazić darowizną w postaci czystej jałmużny pretekstem może być nawet symboliczna pomoc, czy po prostu zwykła uprzejmość, którą się wynagradza właśnie bakszyszem.

          DSC04447 Robert Stuczynski Noise blog     DSC04253 Robert Stuczynski Noise blog
                                          widoki z naszego pokoju hotelowego
          DSC04336 Robert Stuczynski Noise blog     DSC04257 Robert Stuczynski Noise blog
        Od lewej: Zbyszek, Magda, Magda, Siergiej                      Hotel cześć główna

Pierwsze dni spędziliśmy na poznawaniu kompleksu hotelu, który był naprawdę wielki oraz na wylegiwaniu się na plaży, przy basenie a wieczorem dyskoteka oraz bar All inclusive.
Wieczorami podziwialiśmy też niesamowite pokazy przy fontanne hotelowej.

DSC04940 Robert Stuczynski Noise blog      DSC04965 Robert Stuczynski Noise blog
                                   fontanny połączone z muzką były niesamowite

DSC04935 Robert Stuczynski Noise blog      DSC04365 Robert Stuczynski Noise blog  DSC04420 Robert Stuczynski Noise blog
        cd fontanny                               cały czas razem, w końcu to podróż poślubna

Pogoda super, mała wilgotność powietrza wspaniale nam służyła, w maju temperatura nie była przerażająca – ok. 35 stopni Celsjusza, natomiast temperatura wody w morzu ok. 26. Mieliśmy tylko jeden mały problem z budzeniem się, ciężko nam było podnieść się z łóżka o godzinie 9-10 rano.
Nasze wycieczki rozpoczęła wyprawa do centrum Hurghady. Busy podjeżdżają, co chwilkę, więc mimo, że nasz hotel był oddalony ok. 15 km od centrum to nie było problemu żeby się tam dostać. Jedyny problem to targowanie, do którego nie jesteśmy przyzwyczajeni. Można jechać busem za 2 funty egipskie od osoby jak i za 5. Do Hurghady dojechaliśmy za 18 funtów na 4 osoby, a już powrotem tylko za 10. Ceny podaje aby pokazać jak tanie jest poruszanie po Egipcie. Wyszło na to że 15 km przejechaliśmy za 1,75 zł na osobę! Kierowca próbował nas przy wysiadaniu przekonać, że ustalona cena była inna, ale nie daliśmy się. Wyzywał nas po rosyjsku ale to był jego problem bo nic nie rozumieliśmy ;).

          DSC04422 Robert Stuczynski Noise blog        DSC04400 Robert Stuczynski Noise blog
             Małe banany smaują o wiele lepiej 😉                      Duży fiat to niezła bryczka

        DSC05386 Robert Stuczynski Noise blog          DSC04419 Robert Stuczynski Noise blog
                     Nadmorska cześć hotelu                      Coca cola made in Egipt

Już w drodze do Hurghady mogliśmy zaobserwować całkiem inną „kulturę” 😉 jazdę samochodem niż u nas. Na ulicach zamęt, hałas, symfonia klaksonów, morze taksówek i legiony Arabów. Przechodzień przeciska się pomiędzy samochodami, bo przejście dla pieszych to zjawisko niespotykane, a jeśli już jakieś jest (w Hurghadzie nie widzieliśmy, podobno są w Kairze;)) to zawsze jest czerwone światło – oczywiście dla pieszych. Gdyby nie „spowalniacze” na drogach pędziliby ile tylko się da. Co chwilę trąbią, albo migają światłami, jakby chcieli oznajmić „Uwaga jadę!”. Zakłady mechaniczne są pod chmurką – cóż brak opadów to umożliwia.  Jak się coś zepsuje to podjeżdżają na pobocze i przeprowadzane są niezbędne naprawy. Dla nas bardzo dziwne, ale może ma to jakiś sens, nie rozpakowują siedzeń w taksówkach, jeżdżą często z zafoliowanymi :/.

        DSC04412 Robert Stuczynski Noise blog        DSC04408 Robert Stuczynski Noise blog
                       Hurghada nocą 1                                  Zakład samochodowy pod chmurką

        DSC04402 Robert Stuczynski Noise blog         DSC04396 Robert Stuczynski Noise blog
                       Hurghada nocą 2                                             Wejście do meczetu

Hurghada jest podzielona na trzy części – starą, nową i hotelową. Stara nazywana jest Dahar lub Downtown (centrum), nowa, najbardziej popularna – Sakalla i hotelowa Village Road. Większość ulic w Hurghadzie przepełniona jest sklepami z egipskimi gadżetami. To główne miejsce dla turystów. Tutaj znajdują się bary, puby, dyskoteki, gdzie schodzą się co noc tłumy młodych mieszkańców miejscowości i turyści. Ulice są pełne ludzi, co chwile podjeżdżają busy i taksówki. Życie tętni. Sprzedawcy nie są tak natrętni jak Ci w sklepikach przy hotelu… po usłyszeniu – nie dziękuję odpuszczają i szukają nowych klientów.

          DSC05391 Robert Stuczynski Noise blog         DSC05499 Robert Stuczynski Noise blog
                 Od lewej: ja, Julia, Siergiej, Vika                        Julia i Magda na Party on the Beach

           DSC05441 Robert Stuczynski Noise blog         DSC05845 Robert Stuczynski Noise blog
                          Animacje na plaży                                             Człowiek kobra

Powinienem teraz opisać nasze pierwsze wciągnięcie do sklepu… właśnie w sklepikach przy hotelu… Otóż wybraliśmy się tylko kupić pocztówkę, więc nie mieliśmy nawet za dużo pieniędzy, a nim się obejrzeliśmy już byliśmy w sklepie z papirusami, słuchaliśmy wykładu, który papirus jest OK, a który nie i sprzedawca o imieniu chyba Thomas (tak się podpisał na wizytówce) wręczał nam pakunek, twierdząc, że nam ufa, „to nic, że nie mamy pieniędzy, oddamy mu je później, że przyniesiemy mu szczęście, jeśli kupimy coś u niego” itp. Ledwo, co udało nam się wyjść…, ale Magda dostała jeszcze prezent – mała zakładkę do książki z napisanym jej imieniem po arabsku. Ufff, od tego czasu nie wychodziliśmy sami do sklepów. Niesamowicie się targują, namawiają i oszukują przy płaceniu… Często nie mają drobnych, zwłaszcza w taksówkach. Tam najlepiej mieć odliczoną kwotę.

          DSC04457 Robert Stuczynski Noise blog        DSC04459 Robert Stuczynski Noise blog
                                                            Ulice w Kairze

          DSC04539 Robert Stuczynski Noise blog        DSC04585 Robert Stuczynski Noise blog
                          Czystsza cześć Nilu                                     Kowal zawsze w cenie

Odwiedziliśmy też stolice Egiptu (15h jazdy autokarem!). Kair – stolica kraju i największe miasto Afryki wraz z sąsiadującymi miejscowościami liczy ponad 16 mln mieszkańców, czyli niemal 30% ludności państwa. To jedno z 3 największych miast świata. Przebywanie tam jeden dzień jest równe z wypaleniem dwóch paczek papierosów. Cały czas wydaje się jakby była mgła taki wielki jest smog.
Kair jest niesamowity, straszny tam ruch, zamęt, ludzie przebiegający zygzakiem przez ulicę pomiędzy jadącymi samochodami, mnóstwo policji na każdym kroku. Po drodze do Kairu dosiał się do naszego autokaru tajniak, który towarzyszył nam przez cały czas.

W oczy rzucają się tłumy ludzi na ulicach, widać ludzi uczepionych zatłoczonych  autobusów, a także w białych galabijach jadących na osiołkach, krzyczących, gestykulujących, widać chaotyczny ruch samochodów i słychać nieustające ich trąbienie. Na ulicach stragany z przeróżnymi owocami, obok Arabowie siedzą w kucki na ulicy, niektórzy śpią na chodniku.

         DSC04593 Robert Stuczynski Noise blog          DSC04599 Robert Stuczynski Noise blog
                      Prawie jak rzeka – Nil                              Piramida jest już prawie w mieście

         DSC04612 Robert Stuczynski Noise blog          DSC04499 Robert Stuczynski Noise blog
                 Samotny jeździec na Sacharze                   W Egipcie pierszeństwo mają samochódy

Szokiem było dla nas zanieczyszczenie Nilu. Najdłuższa rzeka tonie w śmieciach! Władze zasypuja powoli kanały Nilu, tworząc w tych miejscach tereny zielone, ponieważ, były one wysypiskiem śmieci. Mieszkańcy zaczęli chorować na dziwne choroby, kobiety nie mogły donosić ciąży.

Ciekawie też wyglądają anteny satelitarne na niewykończonych domach. Niewykończonych ponieważ za takie domy nie płaci się podatku!

          DSC04830 Robert Stuczynski Noise blog          DSC04760 Robert Stuczynski Noise blog
                           Oszukać podatki                                         Pogaduchy na wielbłądach    

           DSC04638 Robert Stuczynski Noise blog         DSC04750 Robert Stuczynski Noise blog
                      Modlić sie można wszedzie                        Słońce, słońce i jeszcze raz słońce

Zobaczyliśmy piramidy i Sfinksa, ktore robiły niesamowite wrażenie. Wielkie, monumentalne, cudowne. Po raz kolejny nasuwało się pytanie na usta jak oni to zbudowali w tamtych czasach. Na świecie w tym czasie są dwa dźwigi, które są w stanie podnosić tak wielkie bloki kamienne. A zbudowali to ludzie wiele tysięcy lat temu. Chyba, że dowierzać niektórym teoriom, które twierdzą, ze wznieśli je Kosmici. Ciekawe jest to że piramidy są zaraz przy mieście.

              DSC04690 Robert Stuczynski Noise blog DSC04692 Robert Stuczynski Noise blog 
                                                            NIESAMOWITE
              DSC04697 Robert Stuczynski Noise blog DSC04672 Robert Stuczynski Noise blog

Trzy wielkie piramidy Cheopsa, Chefrena i Mykerinosa i szereg piramid satelitarnych, Sfinks, ruiny świątyń grobowych i cmentarzyska oficjalnie datuje się na 4,5 tysiąca lat.
Z piramidą Cheopsa sąsiaduje pawilon w którym można zwiedzić słoneczną barkę.
Sfinks jest największą nierozwiązaną zagadką. Nie wiadomo kogo przedstawiał, ani kiedy tak naprawdę powstał niewątpliwie jest pierwszym obiektem który juz w czasach Faraona Totmesa został odkopany z piasku pustyni i poddany renowacji – juz wówczas był zabytkiem. Mówi o tym kamienna stella umieszczona pomiędzy łapami Sfinksa. Piramidy budowano w całym Egipcie. Jest ich grubo ponad sto. Jednak wszystkie powstały w okresie późniejszym od Trzech Wielkich Piramid i żadna im nie dorównuje.

          DSC04682 Robert Stuczynski Noise blog DSC04686 Robert Stuczynski Noise blog DSC04720 Robert Stuczynski Noise blog
                                                       Kompleks piramid
          DSC04704 Robert Stuczynski Noise blog DSC04713 Robert Stuczynski Noise blog 

Wokół piramid i Sfinksa panuje atmosfera wielkiego jarmarku. Arabowie głośno i natarczywie proponują kupno różnych tamtejszych pamiątek, proponują zrobienie z nimi zdjęcia, po czym oczywiście proszą o bakszysz.

         DSC05312 Robert Stuczynski Noise blog DSC05314 Robert Stuczynski Noise blog
                                   Wycieczka na quadah – Sahara
         DSC05326 Robert Stuczynski Noise blog DSC05330 Robert Stuczynski Noise blog 
         DSC05331 Robert Stuczynski Noise blog
 DSC05149 Robert Stuczynski Noise blog

Kilka ciekawostek o piramidzie Cheopsa: Wielka Piramida ma 137 m wysokości. Zbudowano ją z ponad 2,3 mln bloków wapiennych, wydobytych w pobliskich kamieniołomach. Każdy z nich waży ponad 2,5 tony. Największe bloki ważą ponad 15 ton, a granitowe płyty nad komorą królewską nawet 50 ton. Całą tę olbrzymią masę kamieni, ogółem ponad 6 mln ton, podniesiono bez pomocy nowoczesnych maszyn. Mimo to piramidę zbudowano z nieprawdopodobną dokładnością. Stoi ona na sztucznie zrównanym terenie, który odchyla się od poziomej powierzchni jedynie o niecałe 2 cm. Podstawa piramidy jest zadziwiająco bliska idealnemu kwadratowi (z odchyleniem paru centymetrów), a jej cztery rogi są prawie doskonałymi katami prostymi. Piramida została zorientowana według stron świata wskazywanych przez kompas. Jej boki są zwrócone dokładnie na północ, wschód, zachód i południe. Odchylenie od najbardziej precyzyjnie wyznaczonych kierunków jest niewielkie. 

           DSC04773 Robert Stuczynski Noise blog DSC04775 Robert Stuczynski Noise blog DSC04748 Robert Stuczynski Noise blog
                                                                 Sfinks
           DSC04765 Robert Stuczynski Noise blog
  DSC04790 Robert Stuczynski Noise blog

W Starym Kairze skupiają się najstarsze kościoły koptyjskie. Korzystający z nich wierni należą do chrześcijan północnoafrykańskich, którzy w swej wierze przetrwali od czasów rzymskich. My odwiedziliśmy Kościół św. Sergiusza. Jest on najstarszym zabytkiem architektury koptyjskiej, zostal wzniesiony w VI wieku. Legenda głosi, że kościół zbudowano na krypcie, w której schroniła się Święta Rodzina podczas swej ucieczki do Egiptu.  Koptowie to chrześcijańska rdzenna ludność egipska. Stanowią 10% mieszkańców tego kraju. Kair koptyjski powstał znacznie wcześniej niż Kair muzułmański. Koptowie odrzucają istnienie dwóch natur Jezusa Chrystusa (boskiej i ludzkiej). Wierza tylko w jedną – boską – naturę Chrystusa (bez ludzkiej). W roku 641 kiedy Egipt został najechany przez Arabów wielu Koptów nawróciło się na Islam, aby uciec przed prześladowaniami.
Na pierwszy rzut oka Koptowie niczym sie nie wyrozniaja. Jednak mozna dostrzec pewne elementy wyrozniajace: maja wytatuowany maly krzyz koptyjski na nadgarstku lub przegubie dloni, kobiety nie zakrywaja wlosow, ich imiona sa neutralne, staroegipskie lub cudzoziemskie. Kosciol posiada swego niezależnego patriarchę, bogatą obrzędowość będącą rezultatem częściowej izolacji i własny język liturgii – arabski i częściowo koptyjski.

             DSC04468 Robert Stuczynski Noise blog     DSC04484 Robert Stuczynski Noise blog
                                                                      Meczet
               DSC04469 Robert Stuczynski Noise blog   DSC04476 Robert Stuczynski Noise blog
               DSC04488 Robert Stuczynski Noise blog   DSC04490 Robert Stuczynski Noise blog

Jedną z najbardziej niezwykłych budowli Dzielnicy Koptyjskiej jest synagoga Ben Ezra. Niegdyś stał tu kościół świętego Michała, zbudowany w VII w., a zniszczony w XI w. W XII w. świątynię odbudowali Żydzi przebudowując ją na synagogę. W 1894 r. podczas przebudowy odkryto tajemne miejsce – genizę, czyli skrytkę przeznaczoną do przechowywania uszkodzonych świętych tekstów, których nie niszczono gdyż napisane na nich było Imię Boże.

Zwiedziliśmy także meczet. Przed wejściem oczywiście zostawiliśmy obuwie, za które wychodząc musieliśmy dać tak duży bakszysz na ile wycenialiśmy swoje butki :O. Wszytskie kobiety mimo, że miały zakryte ramiona, dostały zielone „szlafroki” z kapturami, które koniecznie musiały miec założone, aby przykryć włosy.

           DSC05191 Robert Stuczynski Noise blog       DSC05215 Robert Stuczynski Noise blog          
                           Karmienie usta usta                                Pije tylko wode marki ….

            DSC05247 Robert Stuczynski Noise blog      DSC05256 Robert Stuczynski Noise blog

Dowiedzielismy się troszkę o religi muzułmańskiej. Każdy muzułmanin przed przystąpieniem do modlitwy musi sie umyc. Do tego są na środku meczetu kraniki. Nie można przejść przed modlącym się, trzeba go obejść z tyłu.

I najciekawsze wcale w meczecie nie trzeba się cały czas modlić:). Mozna przyjść odpocząc, a nawet przespać się, czego byliśmy świadkami. Na zdjęciach możecie zobaczyć meczet, ponieważ w kościele ani w sygagodze zdjęć nie można było robić :(.

             DSC05147 Robert Stuczynski Noise blog      DSC05289 Robert Stuczynski Noise blog
          
                                           Quady – wycieczka na pustynie
             DSC05167 Robert Stuczynski Noise blog      DSC05293 Robert Stuczynski Noise blog

Byliśmy także w wytwórni perfum. Stylowo urządzone saloniki z gablotami pełnymi przepięknie zdobionych buteleczek. Powitano nas zimnym karkade, kawa i herbata, a potem zaprezentowano różnego rodzaju esencje, z których po rozcieńczeniu w spirytusie można zrobić odpowiednie perfumy. Pracownicy smarowali nam dłonie odrobiną pachnącej esencji i zachęcali do zamawiania tych zapachów. Jednak wielu kupujących nie było.

Na hotelowej plaży poznaliśmy właściciela centrum nurkowania Sayeda. Załatwił on na special price u swojego znajomego Mustafy wycieczki quadami na Safari. Było świetnie. Przejażdżka na wielbłądzie, karmienie wielbłąda chlebem usta – usta no i jazda na quadach 50 km przez pustynie w obie strony.Mieliśmy okazję zobaczyć jak Beduini pieką chleb, posmakować herbaty w maleńkich metalowych kubeczkach, zapalić sziszę oraz wielbłąda pijącego wodę z butelki do ostatniej kropelki.

         DSC05166 Robert Stuczynski Noise blog    DSC05356 Robert Stuczynski Noise blog    DSC05258- Robert Stuczynski Noise blog
                                                               Ludzie pustyni

              DSC05163 Robert Stuczynski Noise blog    DSC05158 Robert Stuczynski Noise blog
                      Szczery uśmiech po bakszysz                  Gorąca herbata w gorący dzień :O

Miałem okazję także nurkować. Podziwianie rafy oraz ryb kilka metrów pod idealnie czystą wodą to niezapomniane przeżycie. Ławice kolorowych ryb przepływają wszędzie. Magda niestety nie mogła nurkować, ponieważ rozcięła sobie stopę na Beach Party. Kilka szwów i niemożliwość moczenia stopy.

            DSC05673 Robert Stuczynski Noise blog             DSC06068 Robert Stuczynski Noise blog  
                            Zmiana opatrunku                                     Przed nurkowaniem

            DSC06080 Robert Stuczynski Noise blog     DSC06102 Robert Stuczynski Noise blog
                                            No to płyniemy zobaczyć te dziwne ryby

Egipt to zawsze słońce, pustynia, egzotyczne krajobrazy, a przede wszystkim należącą do najpiękniejszych na świecie rafe koralową.

DSC06279 Robert Stuczynski Noise blog 
Pozdrowienia dla Magdy, Juli, Zbyszka, Siergieja, Sayeda.

TechEd Pre-Day

Posted: 3 czerwca 2007 in Travel
Pozdrowienia z Orladno. Wczorajszy lot to horror, ale powrót będzie pewnie jeszcze gorszy bo trwa o 5 godzin dłużej. Orlando gorące choć dziwne. Wygląda jak wielki park rozrywki usytuowane obok autostrady. Zaraz wychodzę na dłuższe zwiedzanie. Na początek zwiedzimy całe miasto za pomocą autobusu 😉 a później pewnie spacer po jakiejś ciekawszej części. Hotel jak na polskie warunki miałby pewnie 2-3 gwiazdki, ale ma jeden wielki plus basen. Choć i tak nie ma czasu aby z niego skorzystać. Jutro rano start konferencji.